czwartek, 22 września 2011

Recenzja Jest Dobrze z portalu REFLEKTOR

LINK do recenzji JEST DOBRZE z portalu REFLEKTOR

Treść poniżej:

Nie trafiłam na tego psychiatrę z powodu swej nienormalności.
Nienormalność u mnie w normie, czyli raz lepiej, raz gorzej.
Złożyło się tak, że doktor Bartosz M. Wrona pojawił się w moim życiu najpewniejszą z możliwych dróg, czyli (uwaga – prawda naszych czasów) drogą marketingową. Facebook > TAK dla latarni morskiej w Katowicach > Informacje > Strona internetowa:www.bartoszmwrona.pl. I już, jestem na blogu.
Pomarańczowy kolor… jak Reflektor – myślę – jest dobrze!
Przeglądam bacznie.
 

Dr Wrona – na co dzień lekarz w szpitalu Centrum Psychiatrii w Katowicach, urodzony w Mikołowie – moje ulubione miasto – jest coraz lepiej – „po nocach” napisał książeczkę do psychoterapii.
Uprawiając swój zawód lat piętnaście, doszedł do wniosku, że „Ludzie są różni. Wszystko jest różne. Nie ma dwóch takich samych rzeczy, nie ma dwóch takich samych chwil”. W konsekwencji więc „nic nie wiemy”, a idąc dalej, skoro nic nie wiemy, to „nie ma żadnego napięcia, czyli że jest dobrze”.
Blog wciąga, a na Facebooku inteligentnie, wesoło.
Bardzo przyjemne miejsce, chyba powrócę.
I wracam.
Czytam wywiad pana Wrony z samym sobą i wiem już na pewno, że jako konsument zostałam złowiona – przy najbliższej okazji muszę sprawdzić, czy rzeczywiście jest tak dobrze, jak mówią!
Dzięki uprzejmości wydawnictwa Nowy Horyzont dostałam opakowaną damską ręką w szary papier paczuszkę, a w niej egzemplarz recenzencki „Jest dobrze” dla Reflektora. Z życzeniami inspirującej lektury.
Przeczytałam od ręki. Ale – choć zbierałam się kilka razy – obiecanej recenzji napisać nie mogę. Już trzeci tydzień.
Książeczka powędrowała bowiem, jeszcze ciepła, do mojej współlokatorki – Agaty – potem do koleżanki, potem do koleżanki kolegi. I nie do końca wiem, gdzie jest teraz.
W oczekiwaniu aż powróci (bym mogła sobie przypomnieć, napisać z przypisami i cytatami jak pan Bóg przykazał), pomyślałam w przypływie niecierpliwości: a niech sobie recenzują sami!
A zaraz potem: może to nie takie głupie? Zrobić bookcrosing w mini-, jedno książkowym wydaniu?
Ogłaszam więc, niniejszym, eksperyment:
Ci, którym „Jest dobrze” wpadła do rąk, niech, przeczytawszy, posyłają ją dalej w świat, a jeśli mają chęć – niech napiszą o książeczce do psychoterapii coś od siebie. I recenzja zbiorowa podyktowana emocjonalnym zachowaniem tłumu być może też z tego wyniknie.
Gdy tylko „Jest dobrze” powróci do mych rąk, umieszczę na niej stosowną informację „co, jak, dlaczego” i pozwolę jej żyć własnym życiem.
Mam nadzieję, że i do Was trafi!

PS Do Autora – Bartosza M. Wrony
Uprzedzając (co możliwe) niedobre myśli Szanownego Autora na temat tego, że miało się sprzedawać, a nie rozdawać, dodam, że na próbie eksperymentalnej osób, które z jestdobrzyzmem, poprzez jeszcze nieogłoszony oficjalnie bookcrosing, się zetknęły, zanotowano reakcje odpowiadające wysokiej chęci posiadania „Jest dobrze” na własność, bądź obdarowania tym samopoczuciem swoich bliskich (cytaty: „Chcę ją dla siebie!”, „Moja siostra tego potrzebuje”, „Cudna i zmieści się w torebce!”), jedna z osób już nawet torebkowy egzemplarz zakupiła :)

Można więc, przy odrobinie zaufania, którego w tym kraju ciągle deficyt, zawierzyć, że niczego sobie formą reklamy i promocji jest to, że jak już nam samym jest dobrze, to chcemy też, żeby dobrze było innym.
Z pozdrowieniami,
mz

"Recenzja" Jest Dobrze z portalu Sztukater

"Recenzja" JEST DOBRZE z portalu SZTUKATER: LINK
Treść poniżej:
To już kolejna recenzja poradnika, podręcznika o tematyce psychologicznej, czyli jak dobrze żyć z samy sobą. I kolejna negatywna recenzja. Przykro mi nie mogę inaczej. Nawet nie dlatego, tym razem, że nie zgadzam się i nie trafia do mnie to co autor twierdzi. Tym razem mam ogromne zastrzeżenia do formy. W sumie przekazu tam niewiele. A forma już wystarczyłaby, aby mnie odrzucić.

Zapytacie, być może dlaczego. Otóż autor, czerpał chyba inspirację z współczesnej sztuki, czyli szokowania formą, a przy okazji może byle jaka treść się przyda. Kojarzycie obrazy, będące zwykłym skupiskiem plam i okrzyknięte dziełem sztuki. Albo utwory literacki składające się z przypadkowego ciągu liter i nazywane przebłyskiem geniuszu? A ja czekam na finał rodem z baśni Andresena, aż ktoś krzyknie „Cesarz jest nagi” tak tutaj by pasowało „Ale co to w ogóle jest”. Autor operuje chaotycznym językiem, który mi osobiście kojarzy się z stylem nawiedzonego sekciarza. Operuje ogółami, urwanymi zdaniami.

Co mnie denerwowało to nadmiar równoważników zdań. Miałam wrażenie iż ten sekciarz stoi na jakiejś trybunie (naprawdę starałam się wyrzucić z głowy obraz przemowy na Placu Czerwonym z Mauzoleum Lenina) i w fanatycznym szale, strofuje wszystkich. Akcentowanie ważnych kwestii poprzez użycie większej czcionki też dla mnie było chybionym zabiegiem. Męczyłam się czytając ten podręcznik, nie lubię takiego stylu. I to w totalnym oderwaniu od rodzaju przekazu, który chce mi się wtłoczyć do głowy.

Nie chcę podważać autorytetu autora, gdyż mężczyzna najwyraźniej zna się na rzeczy, a przynajmniej powinien się znać. Sądząc po notce o autorze na okładce. Wprawdzie szczeka mi opadła gdy zobaczyłam ile Pan ma lat, bo ja gdy czytałam książkę bez zapoznawaniem się z biogramem autora byłam przekonana, że to chłopaczyna w moim wieku, prosto po studiach. A jednak się pomyliłam. Więc może i mylę się z tą opinią, może Wam się spodoba, może stanie się dla Was lektura tej książki, początkiem nowego, lepszego życia. Szczerze tego życzę. Dla mnie nowe lepsze jutro zaczęło się wraz z ostatnią literą tej książki. I przy tym obstaję

by Kasiek.